sobota, 6 czerwca 2015

Zaradni kursorzy

Czytając rękopiśmienną księgę Marcina Golińskiego (1) natrafiłem na wzmianki przypominające mi niezwykłe losy dzielnych bohaterów książek Karola Maja, którzy nagminnie uchodzili z niewoli. Historie te jednak różnią się od tamtych tym, że wydarzyły się naprawdę. Niestety nie podają one szczegółów uwolnienia się posłańców.
Zacznijmy od tego, że 26 października, po nieudanym oblężeniu i wzięciu okupu, wojska kozackie z posiłkami tatarskimi odstąpiły od Lwowa i poszły na Zamość. W okolicy, w odległości dwóch mil (blisko 15 km) została jednak część wojsk nieprzyjacielskich, więc w praktyce miasto wciąż znajdowało się w oblężeniu.
Jak donosił ze Lwowa, listem z 3 listopada, Samuel Kuszewicz:
Mamy wiadomość, że w tych dniach Kursor Krakowski wpadł nad samym Lwowem w ręce Nieprzyiacielskie, z których potym uszedł y do Krakowa wrócił się.
 Kolejny posłaniec zdołał się jednak przedostać - wg tejże relacji:
Przyszedł w tych dniach z Krakowa Kursor od Paniey Robertowey do samego Pana posłany.
 Najtrudniejszą podróż miał kolejny posłaniec. Jak pisał dalej Kuszewicz:
Teraz gdy piszę przyszedł ipso momento Cursor z Warszawy, bez Listów, uciek[ł]szy z rąk Nieprzyiacielskich kilka razy na drodze będąc poimany.
Wreszcie kursor wyprawiony ze wspomnianym listem Kuszewicza musiał się przebić, skoro odpis jego listu trafił do księgi Golińskiego, który był rajcą kazimierzowskim (2).

(1) Zakład Narodowy im. Ossolińskich, rkps II 189, s. 162 - 166.
(2) Kazimierz - obecnie dzielnica Krakowa, niegdyś osobne miasto pod Krakowem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz