Jest to minirecenzja książki Wojciecha Kalwata, Kampania Langiewicza 1863, Warszawa
2012.
Niniejsza praca, wydana
przez Bellonę w popularno-naukowej serii Historyczne Bitwy, składa się ze
wstępu, 9 rozdziałów, zakończenia, bibliografii, wykazu map i wykazu
ilustracji.
Rozdział I omawia
wydarzenia przedpowstańcze takie jak manifestacje w Warszawie i na terenie
guberni radomskiej, ogólne plany powstańcze i przyczyny wyboru terminu wybuchu.
Kalwat ma niewątpliwie rację gdy twierdzi, że „zima nie sprzyjała wojnie
partyzanckiej. Las nie dawał należytego schronienia, a śnieg pomagał raczej
Rosjanom niż insurgentom. Samo wystąpienie miało charakter improwizacji, a nie zaplanowanego
z góry działania” (s. 19).
Rozdział II przedstawia
już wybuch powstania. W podrozdziale pt. „Rozmieszczenie sił rosyjskich”
zamiast ogólnikowych danych (s. 34-35) lepszy byłby dokładny wykaz sił
rosyjskich z podziałem na garnizony jaki autor mógł przepisać ze znanej sobie
pracy S. Gesketa (Wojenne diejstwa 1863 godu, Warszawa 1894). Nie wiem skąd
pomysł, że Marian Langiewicz, jako naczelnik województwa sandomierskiego, „przeciwko
12 tys. Rosjan i czterem bateriom artylerii, rozlokowanym w 20 garnizonach,
mógł przeciwstawić zaledwie 1,5-2 tys. spiskowców” (s. 39), zwłaszcza, że kilka
stron wcześniej Kalwat szacuje siły rosyjskie w całej guberni radomskiej
obejmującej także woj. krakowskie na 14,5
tys. żołnierzy (s. 35) co zresztą jest przesadą (Gesket podaje 11,5 tys.). W
województwie sandomierskim było faktycznie 20 garnizonów ale obsadzonych przez znacznie
mniejsze siły niż 12 tys. żołnierzy.
Rozdział III opisuje
organizację i rozbicie obozu polskiego pod Wąchockiem. Nieporozumieniem jest
nazwanie koncentracji rosyjskiej po nocy styczniowej sukcesem powstańczym (s. 53). Należałoby
ten krok przeciwnika rozpatrywać raczej jako odbierający powstańcom
jakiekolwiek szanse powodzenia, gdyż mniejsze garnizony rosyjskie (w sile
kompanii lub mniej) powstańcy byli w stanie zaatakować i w razie sukcesu zdobyć
nieco broni, skoncentrowanym siłom zaszkodzić nie mogli. W tym miejscu brakuje
w pracy także przedstawienia siły nowych rosyjskich garnizonów, jakie znów
można znaleźć w przywołanej pracy Gesketa. Słabością pracy tu i dalej jest
także brak podania dokładnego składu kolumn rosyjskich wysyłanych przeciw
oddziałowi Langiewicza, w wielu przypadkach podanym przez Gesketa. Kalwat
podaje jedynie ilość pododdziałów w kolumnach rosyjskich, jednak bez
wyszczególnienia z jakich pułków itd (z wyjątkiem 2 kompanii pod Grochowiskami). Przy opisie walk w Suchedniowie 2 lutego zdumiewa stwierdzenie jakoby
atakujący bagaże rosyjskie oddział Klimaszewskiego został przywitany „gęstym
ogniem” (s. 67), skoro kilka wierszy wcześniej autor utrzymuje, że przy
bagażach tych było zaledwie pół plutonu piechoty (a zatem ok. 50 ludzi). Nie
przekonuje stwierdzenie, że „starcia o Wąchock pokazały niemały talent
powstańczego wodza” (s. 72) skoro Rosjanie bez większego trudu pobili siły
polskie.
Rozdział IV omawia losy
oddziału Langiewicza od ucieczki spod Wąchocka do przybycia do Małogoszczy, a
także opis klęski oddziałów powstańczych naczelnika krakowskiego – Apolinarego Kurowskiego
pod Miechowem. Fantazją autora jest ręczny bój oddziału polskiego, który
dokonał 11 II wypadu z klasztoru świętokrzyskiego. W istocie Rosjanie mieli się
cofnąć bez walki zmyleni komendą polskiego dowódcy – kpt. Pióro. Także ocena
walki jest nie do przyjęcia. Najpierw Kalwat twierdzi, że Polacy „skutecznie
stawili opór”, by kilka linijek dalej opisać utratę „obozowiska oraz furgonu
sztabowego z kasą, dokumentami” (s. 84) i rozbiegnięcie się po lesie części powstańczej
gromady (s. 85). Wątpliwe jest przypuszczenie autora jakoby straty rosyjskie
były podobne do polskich, z przewagi liczebnej, uzbrojenia i przebiegu walki (zdobycie
obozu, rozproszenie części oddziału polskiego) wynika, że powinny być znacznie mniejsze.
Bezpodstawne jest także stwierdzenie jakoby Rosjanie zaniżyli swe straty w
walce o Miechów z oddziałami Kurowskiego. Przecież oddział powstańczy atakujący
miasto został rozgromiony, a broniący się w zabudowaniach Rosjanie ruszyli po
walce w pościg. W tej sytuacji jest do przyjęcia, że Rosjanie stracili tylko 7
zabitych i 32 rannych przy 400 zabitych i rannych powstańcach (s. 104).
Rozdział V przedstawia działania
Langiewicza po połączeniu się z Jeziorańskim od klęski małogoskiej po założenie
obozowiska w Goszczy. Co najmniej nieprzekonywujący jest opis zaciekłych walk o
miasteczko Małogoszcz w czasie bitwy pod tą miejscowością 24 lutego (s.
116-117). Nie spotkałem się dotychczas z takowym opisem w źródłach dotyczących
tej bitwy. Dalej autor niepotrzebnie podważa ocenę strat polskich autorstwa
Langiewicza (120 zabitych i rannych). Co prawda jak podaje w przypisie za opracowaniem
Cabana 5 marca w Małogoszczy pogrzebano 160 zabitych (s. 119) ale nie można
zapominać o tym, że Rosjanie jeszcze podpalili zabudowania i przy okazji
zmasakrowali mieszkańców miasta. Podobnie bezpodstawne jest podważanie 6
rannych po stronie rosyjskiej (s. 119-120). Takie straty u wroga wobec
przebiegu walki są do przyjęcia, gdyż Rosjanie posiadający broń o większym zasięgu
w starciu tym z daleka bezpiecznie ostrzeliwali stojące głównie w polu siły
polskie, odparli też parę kontrataków ogniem z bliższej odległości. Ocena strat
rosyjskich na 100 osób pokazuje, że autor jest w tych sprawach dyletantem. Nie
można także, tak jak to czyni Kalwat (s. 131) negować strat rosyjskich w walkach
pod Pieskową Skałą 4 marca (3 zabitych i 8 rannych). Bałamutna była jedynie
rosyjska ocena strat polskich, podobnie zresztą jak ocena polska strat
rosyjskich.
Rozdział VI opisuje
obozowanie Langiewicza w Goszczy, przybywanie ochotników, bojowe użycie kosy,
uzbrojenie, umundurowanie, organizację zgrupowania powstańczego, objęcie
dyktatury przez Langiewicza.
Rozdział VII dotyczy
dalszych marszów Langiewicza i bitwy chrobeskiej (17 III). Przy opisie tej walki
brakuje wzmianki o szarży na wroga dwóch szwadronów polskiej jazdy, zatrzymanej
przez błoto i odpartej ogniem, a także o stratach rosyjskich .
Rozdział VIII omawia
bitwę pod Grochowiskami (18 III), odwrót do Wełcza, ucieczkę Langiewicza do
Galicji i jego uwięzienie. Błędnie Kalwat nazywa 7mą kompanię smoleńskiego
pułku piechoty strzelecką, w istocie była to rota liniowa. Nie podaje także
informacji o stratach stron.
Rozdział IX omawia
pobyt Langiewicza w więzieniu i wspomina walki ocalałego z rozsypki jego sił
oddziału Czachowskiego.
Zastrzeżeń nie budzi
dobór literatury.
Brakuje mapki ukazującej
działania Langiewicza po wyjściu z Goszczy, a także pokazania na załączonej
poruszeń oddziałów rosyjskich (s. 239). Z bitew na planach przedstawione są
jedynie starcia pod Małogoszczą i Grochowiskami (s. 240-243), brakuje natomiast
schematów pozostałych starć.
Podsumowując należy stwierdzić,
że praca powinna zostać rozbudowana o dodatkowe mapki, plany, dokładniejsze
opisy sił rosyjskich, strat stron, przebiegu walk. Autor powinien całkowicie
zrewidować podejście do strat, zwłaszcza sił rosyjskich.
A gdzie się podział mój komentarz? Trafny zresztą?...
OdpowiedzUsuńNie wiem, nie widziałem, może zamieść jeszcze raz, jakby były z tym problemy pisz na maila: jpsapieha@gmail.com
Usuń