poniedziałek, 9 listopada 2015

Walka jazdy z pieszymi w lesie, gęstym życie, pancerze pod odzieżą i połamane bagnety

Dnia 18 czerwca 1863 r. doszło pod Górami do walki złożonego z samej konnicy oddziału polskiego z czekającym nań w zasadzce oddziałem rosyjskim. Oddział polski mimo zaskoczenia odważył się na atak ale został zmuszony do ucieczki. Nie pisałbym więc o tym starciu gdyby nie interesujące aspekty tego starcia, jakie naświetla urzędowy raport rosyjski:

Dowódca 3ej kompanji strzelców Halickiego pułku piechoty, porucznik Pleskaczewski, wysłany ze Staszowa w powiat Stopnicki z powierzoną mu kompanją i 50 kozakami z 3 seciny Dońskiego pułku kozackiego Nr. 3, pod dowództwem esauły Bołdyrewa, przechodząc przez powiat Stopnicki otrzymał wiadomość, że w folwarku Góry w powiecie Miechowskim, oczekują przybycia jezdnych buntowników pod dowództwem Bogdana Bończy na d. 6 (18) czerwca z rana. Podszedłszy przed świtem pod ten folwark, wojska bezzwłocznie otoczyły go i przy rewizji zatrzymano kilku ludzi, którzy w nocy przybyli bryczkami; byli to jak się okazało, kwatermistrze bandy. Przekonawszy się w ten sposób, że ci „żandarmi wieszający”, rzeczywiście zamierzają wkrótce przybyć do wsi Gór, porucznik Pleskaczewski rozstawił w ukryciu całą kompanję w parku i schował kozaków w oddzielnym podwórzu, w zamiarze, aby wpuścić całą bandę na podwórze folwarku i dopiero wtedy uderzyć na nią. Na nieszczęście plan ten nie udał się; jeden buntownik, który jechał na 500 kroków przed bandą, wjechawszy na podwórze, dostrzegł zasadzkę i dał swoim znak; natenczas rozpoczął się ogień z ręcznej broni, i kozacy wyskoczywszy z zasadzki, szybko rzucili się za buntownikami, którzy uciekli do blisko leżącego lasu. Piechota wyskoczywszy z poza drzew, biegnąc rzuciła się za buntownikami do lasu. Uprzedzeni przez kozaków buntownicy zmieszali się w szyku, a śpiesznie przybyła piechota strzałami i bagnetem zaczęła ich razić. Po zaciętej walce ręcznej w lesie, buntownicy w rozsypce zaczęli uciekać. W czasie boju, który miał miejsce częścią w lesie, a częścią w gęstym życie, buntownicy ponieśli znaczną stratę; do 50 trupów pozostało na miejscu, ranionych około 100, w tej liczbie ciężko poraniony bagnetami i pikami przywódca bandy Bończa, który umarł na drugi dzień. Oprócz tego wzięto 8 wozów, 32 konie i wiele prochu, ładunków i broni. Banda ta składała się z dobrze uzbrojonych jeźdźców, po większej części z wyższego stanu; pod odzieżą mieli oni pancerze, co dowodzi 16 złamanych bagnetów i 12 przełamanych pik.
Strata z naszej strony bardzo mało znaczna: dwóch jest ciężko ranionych, dwóch lekko, a wielu szeregowców silnie jest potłuczonych przez konie, przy utarczce z kawalerją w lesie (1).
Oczywiście straty oddziału polskiego tradycyjnie zostały zawyżone. Trudno mi coś powiedzieć na temat tych pancerzy, bo znane mi relacje polskie nic o tym nie mówią.

(1) "Dziennik Powszechny", 26 VI 1863, s.1.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz