wtorek, 23 maja 2017

Nieudolna praca o wyprawie litewskiej w 1651 roku

W zeszłym roku mieliśmy istny wysyp książek dotyczących powstania Chmielnickiego. Zauważyłem ukazanie się aż 3 nowych pozycji wydanych w 2016 r. Niestety z ilością nie szła w parze jakość.
Dwie z tych prac pozwoliłem sobie już ocenić pokrótce na niniejszym blogu:
http://romanrozynski.blogspot.com/2017/01/nieudolna-praca-o-nieudolnym-hetmanie.html
http://romanrozynski.blogspot.com/2017/01/nieudana-ksiazka-o-kampanii.html
W ostatni czwartek zapoznałem się z treścią trzeciej:
Zdzisław Pieńkos, Wyprawa Janusza Radziwiłła na Kijów w 1651 roku, Zabrze - Tarnowskie Góry 2016.
Wywody autora od samego początku wywołują niepokój. Począwszy od kwestii terminologicznych takich jak stworzenie przez autora państwa ukraińskiego (w istocie Chmielnicki utworzył z opanowanych ziem państwo ruskie), używanie słowa Ukraina w takim znaczeniu jak obecnie (kiedyś oznaczało skraj państwa, coś jak współczesne słowo kresy), poprzez dobór literatury (pozycje encyklopedyczne, bezwartościowa  praca Razina) autor pokazuje, że nie jest zbyt mocny w temacie.
Nie dziwią zatem takie kwiatki jak np. :
 Istotny rozrost armii kozackiej nastąpił, kiedy na jej czele stanął B. Chmielnicki. Okazał się uzdolnionym organizatorem. W kwietniu 1648 roku z Zaporoża wyprowadził 4000-5000 wojska, już we wrześniu pod Piławcami dysponował 70 000 regularnych żołnierzy (s. 23)
Trudno kozacko-chłopsko-mieszczańską zbieraninę, formowaną na zasadach powszechnego pospolitego ruszenia nazywać regularnym wojskiem. Nie zgadzają się też cyfry. Z Zaporoża Chmielnicki wyprowadził zaledwie 800-1000 ludzi, natomiast pod Piławcami miał nie 70 000 regularnych żołnierzy, a ledwo 100 000 ludzi z czego jedną czwartą dobrze do boju godnych.
Uzbrojenie regularnej armii kozackiej było jednolite (s.24)
Nawet w armii koronnej i innej regularnej bywały kłopoty z ujednoliceniem uzbrojenia, tym bardziej w kozackiej, w której znaczna część pochodziła ze zdobyczy.
Każdy pułk miał na wyposażeniu 5-6 armat (s. 24)
I znów bajka, choć zaczerpnięta ze źródła (wydane m. in. jako aneks nr 7 w mojej pracy: M. Rogowicz, Bitwa pod Zbarażem 1649), tylko że pozostałe pozwalają to zweryfikować i odrzucić. Skoro pod Zbarażem przy 30 pułkach Chmielnicki miał łącznie 30 dział (M. Rogowicz, Bitwa pod Zbarażem 1649, s. 81, 82, 172) to nie mógł mieć w każdym pułku 5-6 sztuk.
Sojusz [kozacki] z Tatarami pozbawiał Polaków dotychczasowej przewagi. Chmielnicki zyskał konnicę, która była co najmniej równorzędnym przeciwnikiem polskiej jazdy. Dzięki temu udało mu się zniszczyć dywizję Stefana Potockiego nad Żółtymi Wodami, a potem, wykorzystując przewagę mobilności, zaskoczył i rozbił główny korpus armii kwarcianej pod Korsuniem (s.28)
W istocie jazda tatarska mogła się mierzyć z polską jedynie przy dużej przewadze liczebnej, a taką miała i nad Żółtymi Wodami i pod Korsuniem. O powodach klęski korsuńskiej już pisałem na podstawie źródła z epoki: https://romanrozynski.blogspot.com/2015/05/przyczyny-kleski-korusnkiej-w-1648-roku.html

Podobnych kwiatków jak powyżej znajdujemy na następnych stronach niemało. Co gorsza aż 61 początkowych stron to niepotrzebny opis wydarzeń poprzedzających kampanię 1651 r. Dopiero w rozdziale IV następuje właściwe wprowadzeniu do tytułowego zagadnienia.

Na stronie 69 autor niepotrzebnie przedstawia podsumowanie komputu litewskiego na rok 1649 zamiast znaleźć taki komput dla interesującego nas roku 1651, stąd na następnych stronach (70-71) poznajemy jedynie hipotetyczny skład armii litewskiej w roku 1651.

Dalej już mi się nie chce recenzować, praca jest po prostu żenująco słaba i mogę ją tylko odradzić.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz