poniedziałek, 25 maja 2015

Uskrzydlony kozak

Osoby, które interesują się historią wojskowości polskiej wiedzą o używaniu skrzydeł przez husarzy. Być może niektórzy też widzieli obraz przedstawiający jeźdźca tatarskiego z takową ozdobą. Jednak mało kto wie, że i nasza jazda lekkozbrojna, zwana kozakami (1), a później pancernymi, mogła mieć skrzydła.
Wertując, na prośbę kolegi, księgę van Boota (1) znalazłem poniższy obrazek:






Po uzbrojeniu wydaje się, że przedstawia on kozaka, ewentualnie lisowczyka.

(1) Nie mylić z buntowniczymi Kozakami zaporoskimi !

(2) Iournael, Vende Legatie, gedaen inde Iaren 1627. en 1628. ... .

Przyczyny klęski korsuńskiej w 1648 roku

Dziś wpis rocznicowy.
W dniach 25-26 maja 1648 roku doszło do bitwy pod Korsuniem w wyniku której armia koronna została doszczętnie rozbita. Niestety w swej książce na ten temat Biernacki (1) tylko częściowo zacytował zdanie Adama Hieronima Sieniawskiego, który dowodząc tam pułkiem został wzięty do niewoli. Wkrótce został z niej wypuszczony w zamian za obietnicę okupu i znalazł się we Lwowie, gdzie spotkał się m. in. z podczaszym koronnym Mikołajem Ostrorogiem, który w swym liście przytoczył opinię Sieniawskiego na temat przyczyn tragedii.
Myślę, że warto podać ją w całości, gdyż daje analizę możliwości obrony i bardzo dobitnie akcentuje przyczyny pogromu (2):

to poszło za złą radą i małem Sercem Jego Mości Pana krakowskiego [czyli kasztelana krakowskiego Mikołaja Potockiego], który gdy by był serca nie tracił, a trwał na dobrym miejscu, kędy się byli okopali, i mieli munitią Woienną, także żywność na dwa albo na trzy miesiące, mogli się bronić i wstręt nieprzyjacielowi uczynić, a to osobliwie musieli by byli Tatarzy ustąpić z pola. Ale Jego Mość Pan krakowski nie chciał słuchać rady Starego Żołnierza ale osób nie wiadomych, ustąpił z tego miejsca na gorsze tylko Taborem się okrywszy. W lesie jednym na błotach (kędy nieprzyjaciel wyciął sztukę tego lasu), a poniektórych rowach nakładł [wróg] chruściny, któredy było trudno uchodzić, zwłaszcza konnemu, którzy tak byli ściśnieni, owo zgoła nieśmiałość Pana Hetmana i drugim Serce straciła choć z dobrym i świadomym żołnierzem, których także zabrono sine ulla resistentia [bez najmniejszego oporu], wszystkich prawie pieszych, gdyż nie mogli dla tej przyczyny koni używać”.
Jak widać to nie sposób w jaki przeprowadzono odwrót ale sama decyzja o jego podjęciu była przyczyną klęski. Warto w tym kontekście dodać, że Mikołaj Potocki w młodości brał udział w odrocie w taborze spod Cecory w 1620 roku. Tam Polacy, przebijając się z powodzeniem przez wojska tatarskie, wycofywali się z Mołdawi w kierunku granicy polskiej. Dopiero już nad granicą polską, w wyniku tumultu w samym taborze, doszło do pogromu sił koronnych. Być może hetman sądził, że i jemu uda się wyprowadzić w ten sposób tabor spod Korsunia. Zupełnie przy tym jednak nie uwzględnił różnicy w składzie wojsk wroga spod Cecory i spod Korsunia. O ile pod Cecorą gros sił przeciwnika stanowiła jazda tatarska, a piechota była najpradopodobniej jedynie w nielicznym wojsku tureckim, gdzie mogła stanowić 1000 ludzi, to pod Korsuniem oprócz licznej jazdy tatarskiej była także liczna piechota kozacka i to nieźle uzbrojona, gdyż jej gros (6000) stanowili regestrowi, którzy przeszli na stronę Chmielnickiego.

(1) W. Biernacki, Żółte Wody-Korsuń 1648, Warszawa 2004, s. 187: "nie chciał [hetman] słuchać rady starego żołnierza, ale osób niewiadomych".
(2) Archiwum Państwowe w Gdańsku, sygn. 300 R, Ee 32, s.278, Od Jeo. Mci Pana Podczaszego koronnego ze Lwowa de data 17 Juny 1648 do Jeo. Msci Pana kanclerza koronnego. Cytat redagowałem.

wtorek, 19 maja 2015

O wielkości taboru polskiego pod Grunwaldem


Tytułowym problemem zajmowało się wielu historyków. Jednym z najbardziej uznanych i zajmujących się tą problematyką był Andrzej Nadolski. W swej podstawowej pracy na ten temat (Grunwald. Problemy wybrane, Olsztyn 1990) na stronie 71 sprzeciwił się starszym koncepcjom polskich historyków dotyczących szacowania liczby wozów polskiego taboru (T. Nowak, Z. Spieralski-8000, O. Laskowski-9000 lub 11000, S.M.Kuczyński-10500) uważając podane liczby za poważnie przesadzone. Sam Nadolski szacował, że na jeden wóz przypadało około 5-6 kombatantów co przy przyjętych przez niego 20 000 żołnierzy polskich dałoby około 3300 do 4000 wozów (do tego trzeba by doliczyć wozy szacowanych na 10 000 wojsk litewskich ale nie zauważyłem, by Nadolski zajął się tym problemem).

Przywołane jednak przez niego argumenty są nie do obrony.

Pierwszy (robienie analogii między wyprawą morską, a lądową) wydaje się, i słusznie, wątpliwym samemu Nadolskiemu: Przypomnijmy tu analogię krzyżacką, znaną z wyprawy gotlandzkiej , gdzie jeden wóz przypadał na 15 ludzi, a więc na pewno mniej niż jedną kopię. Proporcja ta mogła być wprawdzie spowodowana przez szczególny, amfibijny charakter wyprawy(s.71).

Drugi dotyczy stoczonej 44 lata później bitwy pod Chojnicami. Powołując, się na pracę Mariana Biskupa[1]Nadolski próbuje udowodnić, że niekoniecznie każda lub prawie każda kopia rycerska miała własny wóz. Twierdzi więc, że ogólną liczebność wojsk polskich zaangażowanych w chojnickiej bitwie określa się ze znacznym prawdopodobieństwem na ok. 16 000, bez czeladzi obozowej, co odpowiadałoby ok. 5000 kopii, jeśli podobnie jak to czyni większość zaangażowanych autorów, przyjmiemy jako przeciętną, kopię złożoną z 3 kombatantów. Problem jednak w tym, że w innych miejscach pracy sam Nadolski przyjmuje kopię jako jednostkę organizacyjną jazdy. Tymczasem jazda polska pod Chojnicami szacowana była w źródłach także znacznie mniej niż na 16 000, bo odpowiednio na 11 000 (i 18 000 pieszych, licząc zapewne oprócz pieszych żołdaków także służbę obozową) przez M. von Kokritza (wroga !) i 12 000 przez Lindau’a[2] co dawałoby około 3500 do 4000 3-osobowych kopii. Jeśli więc przyjmiemy, że Długosz podał prawidłową liczbę wozów polskich (4000)[3] to okaże się, że oprócz kilkuset wozów dla pieszych i artylerii znajdziemy 1 wóz na jedną kopię, ewentualnie garstkę mniej. Tymczasem Nadolski przyjął dla swych obliczeń, że to dane krzyżackie były bardziej wiarygodne co do liczby (2000-3000) polskich wozów (s.71). Jest to jednak wątpliwe wobec faktu, że pod osłoną ciemności część wozów zdołano wycofać[4]. Mogło być zatem tak, że te 3000 wozów podane przez Kokritza[5], to te które Krzyżacy zdołali zdobyć. Tak więc, mając do dyspozycji liczby 11-12 000 lub 16 000 polskiej jazdy i 2000, 3000 lub 4000 wozów Nadolski wybrał najwyższe liczby jeźdźców (16 000) i środkową liczbę wozów (3000). Wyraźnie jest to pisanie pod tezę. Z powyższego rozważania wynikałby raczej rachunek 1 wóz na 3 konnych albo najkorzystniej dla zwolenników ograniczenia liczby wozów za samym Kokritzem 3000 wozów na 11000 konnych lub za Długoszem 4000 wozów na podane w innych relacjach 16000 konnych co daje maksymalnie 4 konnych na 1 wóz.

Trzeci argument wydaje się najmocniejszy, jest to liczba 200 wozów w taborze krzyżackim pod Święcinem przypadająca na 1000 jeźdźców krzyżackich (s.71) powtórzona oczywiście za Biskupem[6]. Nie można jednak wykluczyć, że dowódca krzyżacki, wobec lesistego terenu, który musiał utrudniać marsz wozów, wziął jedynie ich część, zwłaszcza, że jak podaje Długosz, śpieszył się, zanim Duninowi nadejdą posiłki[7].Dzielenie lub zmniejszanie taboru było niekiedy praktykowane o czym świadczą lepiej mi znane przykłady XVII-wieczne. Chociażby pod Korsuniem w 1648 roku wobec planowanego odwrotu ograniczono tabor do 26 wozów na chorągiew 100-konną, 18 na 60-konną i 15 na 50-konną.

Czwarty argument to podana przez Zdzisława Spieralskiego liczba wozów w wojsku polskim pod Obertynem (s. 71-72). Powołał się tutaj Nadolski na dwie pozycje Spieralskiego (Kampania obertyńska 1531 roku, Warszawa 1962; Jan Tarnowski, Warszawa 1977, s.151, 159) w przypadku pierwszej nie podając konkretnej strony. W tej drugiej jednak na stronie 159 znajduje się przypis nr 48, który prowadzi jedynie do tej pierwszej pracy na strony 144-147 i 268-269. Szacunek liczby wozów przedstawiony jest tam na stronie 146: Odrzuciwszy więc liczbę 800 wozów[8], stajemy ponownie przed pytaniem, ile w rzeczywistości mogło ich być. Odpowiedź na to pytanie dał sam Tarnowski, który pisał, że „dwiema sty, a najwięcej trzema sty wozów wielki poczet ludzi zakryje, a zawsze i pieszych i jezdnych”. Ustalamy więc na tej podstawie, że w armii polskiej pod Obertynem było około 300 wozów. Problem polega jednak na tym, że przywołany cytat Tarnowskiego z Consilium rationis bellicae (k.4) to rada wojenna, a nie stwierdzenie dotyczące liczby wozów pod Obertynem. Zresztą czyż wielki poczet można utożsamiać z całą armią ? W każdym razie widać, że tutaj Nadolski wziął za dobrą monetę liczbę wziętą z sufitu przez Spieralskiego.

Piąty argument jest tak zabawny, że nie zamierzam go komentować, przytoczę jedynie jako ciekawostkę (s.72): w roku 1939 polska dywizja piechoty na stopie wojennej licząca okrągło 16500 ludzi (dokładnie 16492) posiadała 2600 (dokładnie 2625) wszelkiego typu pojazdów o trakcji konnej, od dział i jaszczy artyleryjskich, poprzez wozy taborowe, aż po jednokonne biedki. Z przeliczenia wynika, że na 1 pojazd przypada w tym wypadku ok. 6 (dokładnie nieco ponad 6,3) kombatantów.

Jak widać szacunek liczby wozów, przyjęty przez Nadolskiego, należy odrzucić. To z kolei ma pewne konsewkncje np. przy ustalaniu marszruty sił polskich. Ale o tym innym razem ... 


[1] M. Biskup, Trzynastoletnia wojna z Zakonem Krzyżackim 1454-1466, Warszawa 1967, s.254, 255, 266.
[2] Ibidem, s.254, przyp. 85, 87.        
[3] Ibidem, s.255.
[4] Ibidem, s.265.
[5] Ibidem, s.255, przyp.95, s.265.
[6] Ibidem, s.624, 626.
[7] Wypisy źródłowe do historii polskiej sztuki wojennej, zeszyt 4, Warszawa 1958, s.47.
[8] Na podstawie liczby wozów towarzyszącej nieznanej jakości wojsku husyckiemu wydało się Spieralskiemu, że znaczna liczba z 670 pocztów konnych i 143 pocztów pieszych nie mogła mieć wozów: Spieralski, Kampania …, s.146. Tymczasem wojsko husyckie, złożone głównie z piechoty, powinno mieć znacznie mniej wozów niż armia rycerska.

niedziela, 17 maja 2015

W samo południe pana Skrzetuskiego przewaga

Słynny Mikołaj Skrzetuski, po wydostaniu się ze zbaraskiego oblężenia w 1649 roku, nie zasypywał bynajmniej gruszek w popiele. W materiałach dotyczących wydarzeń z roku 1651 (sprzed bitwy beresteckiej) znjdujemy ciekawą wzmiankę powstałą w taborze wojska koronnego (1):
Języka  wiozą dobrego, to jest piąci kozaków w Sasowie przez owego pana Skrzetuskiego wziętych, co ze Zbaraża do nas przybył, którzy zeznali, że wczora, to jest w wigilią świąteczną Chmiel był we Złoczowie mil 10 od nas, a wprzód wyprawił 2 tysiący tatarów, a kozaków tysiąc, na odłączenie koni naszym i kazał iść [im] na Gliniany i Żółkiew, w tył nam zachodzić, na rozgromienie tych co się ściągają do obozu. Bieda temu co nie rychło chodzi. Król jegomość dziś w nocy posłał przeciwko nim tysiąc człeka, i znowu w posiłku za nimi pięćset. Nadzieja w Bogu, że nie nada się im impreza nam bardzo szkodliwa. Tak ostrożnie [wróg] idzie, że i języka nie dają sobie brać, w takiej srogiej kupie, dziewięciu naszych podjazdów nic nie sprawiło, ledwie Skrzetuski z wołoszą województwa Kijowskiego, tego się języka z wielką odwagą,w południe samo wpadłszy, dostał.
(1) Copia listu z obozu die 29 maii (1651), w: Dżereła z istorii nacionalno-wizwolnoj wijny ukraińskogo narodu, t. II (1650-1651 gg.), Kijów 2013, s.163.

poniedziałek, 11 maja 2015

Wojsko kwarciane po klęsce korsuńskiej w 1648 roku, cz.1




Wkrótce po rozgromieniu wojska koronnego pod Korsuniem (26 maja 1648 r.), na początku czerwca, we Lwowie szacowano ilość niedobitków na 1500 ludzi, niestety nie samych żołnierzy ale również woźniców i innych służących. Wobec sukcesów buntowników konieczna stała się zatem szybka organizacja tych niedobitków i zaciągnięcie nowego wojska. Przebywający wówczas we Lwowie pisarz polny koronny Andrzej Koniecpolski wydał uniwersał w którym nakazywał zbiórkę niedobitków pod Glinianami (1).
W efekcie zaciągnięto spośród nich 200-konną chorągiew husarską, której za czas od 1 lipca do 1 października przyznano 13 000 florenów żołdu. Jej dowódcą został Konstanty Kłobukowski. Rota ta wzięła udział w bitwie pod Piławcami (2).
Oprócz tego sam pisarz polny zdołał odtworzyć swoją kompanię dragańską (100 koni) rozbitą nad Żółtymi Wodami i pod Korsuniem. Wraz z nią i księciem Dominikiem wyruszył spod Glinian i wziął udział w wyprawie piławieckiej (3).

(1) Biblioteka Polskiej Akademi Nauk w Krakowie, rkps 367, k.325v-326, Jędrzej Koniecpolski, pisarz polny koronny, do niewiadomego, b.m.d.; Archiwum Państwowe w Gdańsku, sygn. 300 R, Ee 32, s.246, podczaszy koronny Mikołaj Ostroróg do kanclerza koronnego Jerzego Ossolińskiego, Lwów (?) 4 VI 1648.
(2) Biblioteka Uniwersytetu Wrocławskiego, rkps 1949, 440, k.432, Liqvidatia Woisk Rzptej na Commissiey Lubel. 1650; relacja księcia Zasławskiego o bitwie piławieckiej, pisana do senatorów w końcu września 1648 r., w: Dokumenty ob oswoboditielnoj wojnie ukraińskogo naroda (1648-1654 gg.), Kijów 1965, s.143.
(3) APG 300 R, Ee 32, s.406, Copia listu z Obozu z pod Sassowa. 29.na Augusti; Diariusz obozowy od 1 do 13 września 1648 roku, w: Relacje wojenne z pierwszych lat walk polsko-kozackich powstania Bohdana Chmielnickiego okresu "Ogniem i mieczem" (1648-1651), Warszawa 1999, s.127.






poniedziałek, 4 maja 2015

Szybkość poczty w XVII w., cześć 1.

Aby zrozumieć niektóre wydarzenia historyczne warto wiedzieć jak szybko kurierzy docierali z listami do adresata. Wiesław Majewski w jednym z artykułów (1) podaje, że 146 km to 3 dni drogi gońca.
Czy istotnie kurierzy w połowie XVII w. podróżowali tak wolno (prawie 50 km na dobę) ? Znane mi dokumenty stanowczo temu przeczą.
Z dnia 16 czerwca 1648 r. pochodzi,  pisany z Huszczy na Wołyniu, list wojewody bracławskiego Adama Kiesiela do prymasa Macieja Łubieńskiego (2), natomiast odpowiedź nań datowana jest z Warszawy 24 czerwca (3).
Odległość z Huszczy do Warszawy to po obecnych drogach przez Równe, Łuck,  Kowel, Chełm, Piaski, Lublin i Garwolin 514 kilometrów (tak wychodzi na google map). Odległość po drogach XVII-wiecznych była zapewne podobna.
Nawet zakładając, że list Kisiela wysłany był 16 czerwca rano, a odpowiedź 24 czerwca wieczorem, okazuje się, że w 9 dni list przebywał średnio po 57 km/dobę.
Jednak równie dobrze list mógł być wysłany 17go rano , a odebrany jeszcze 23 czerwca wieczorem. To zwiększy szybkość transoportu listu do 73 km/dobę. Nie mamy oczywiście pewności czy list nie został odebrany jeszcze szybciej przed napisaniem odpowiedzi.
Korespondencja króla Jana Kazimierza z Andrzejem Firlejem w roku 1649, tuż przed oblężeniem Zbaraża, zdaje się świadczyć, że kurierzy dostarczali listy jeszcze szybciej
Otóż z listu króla do Firleja (bez daty) wynika, że odebrał w Lublinie list Firleja datowany 28 czerwca z Czohańskiego Kamienia (4). Na ten list królewski Firlej odpowiedział 7 lipca ze Zbaraża (5).
Z Czołhańskiego Kamienia (obecnie Teofipol) do Lublina przez Krzemieniec, Horochów, Uściług, Hrubieszów i Krasnystaw mamy 373 km, natomiast z Lublina do Zbaraża przez Krasnystaw, Sokal, Brody i Załoźce 352 km. To oznacza, że w maksymalnie 10 dni kurierzy przebyli z listami w tę i nazad 725 km, co daje minimalną prędkość kuriera rzędu 72,5 km/dobę.


(1) W. Majewski, Jeremi Wiśniowiecki w czerwcu-lipcu 1648 r.-część 1, "Rocznik przemyski", t. XLIII: 2007, zeszyt 1, Historia wojskowości.
(2) Kopia tego dokumentu m. in.: Zakład Narodowy im. Ossolińskich, rkps II 225, k.63v-64.
(3) Tamże, k.64.
(4) Archiv Yugo-Zapadnoj Rossii, Kijów 1914, część 3, tom IV, s. 284-285.
(5) Ambroży Grabowski: Ojczyste spominki w pismach do dziejów dawnej Polski, Kraków 1845, tom II, s. 56-57.